(Powtórzenie Rozmyślania z 12 września 1655 r.) Mówiąc na temat nędzy i wojen w Polsce, Ks. Wincenty powiedział, że całe Zgromadzenie cierpi w jakichś częściach swych członków, mówiąc o Misjonarzach z Polski, że myślał, że otrzymali polecenie usunięcia się z Warszawy, aby uniknąć wściekłości armii szwedzkiej, która złupiła Poznań, zabiła sufragana biskupstwa i wielu innych księży; że Bóg ma swoje racje, dla których pozwala, że wszystkie sprawy dzieją się w ten sposób i że, jeśli dałby nam poznać rację, którą ma, żeby postępować w ten sposób, powiedzielibyśmy, że czyni dobrze i ma rację, żeby to czynić. Jedną z pierwszych rzeczy, którą Bóg ukaże ludziom tam w górze, w niebie, kiedy Jego Boski Majestat uczyni im łaskę, żeby tam przyjść, będzie to, że odkryje im racje i dlaczego postąpił w ten sposób na ziemi; ponieważ, zobaczcie, Bóg nie czyni nic, jak tylko do dobrego końca i jest bardzo słuszne; oto dlaczego powinniśmy zgadzać się we wszystkim na jego wolę i uwielbiać Jego zawsze godne podziwu prowadzenie, chociaż często nieznane ludziom, i że poznają je dopiero w niebie.
Oto inny powód cierpienia, ale jednak w innej rzeczy. Ks. Le Vacher z Tunis donosi mi, że dej, to znaczy król tamtego kraju, posłał, by wezwać go, by powiedzieć mu, że miał wiadomość, iż odwracał z cudownym skutkiem chrześcijan, którzy chcieli stać się Turkami, by tego nie robili, i że z tego powodu ma opuścić miasto. Ks. Le Vacher poddał się temu i udał się do Bizerte, w towarzystwie straży i swym tłumaczem, a gdy tam przybyli, znalazł dwa statki biednych chrześcijan, których zachęcał do spowiedzi i w tym celu otrzymał od komendanta pozwolenie, żeby zostali rozkuci.
Wtedy Ks. Wincenty wykrzyknąwszy powiedział:
Kto wie, Księża, czy to nie było zamiarem Bożym, żeby pozwolić, żeby ta mała niełaska przyszła na dobrego Ks. Le Vacher, aby dać mu sposób, żeby towarzyszył i pomógł tym biednym chrześcijanom, żeby znaleźli się w dobrym stanie?
Następnie – powiedział – P. Husson, który jest konsulem, zobaczywszy się z dejem, aby go prosić, żeby był łaskaw, by ponownie wezwał Ks. Le Vacher, gdyż upomniał go, że zajmuje się on tylko biednymi chrześcijanami, że nie mieszał się wcale do religii tureckiej etc., zgodził się na to i posłał polecenie do gubernatora Bizerte, żeby nie pozwalał wsiąść Ks. Le Vacher na statek, by nie wrócił do Francji, w przypadku, gdyby chciał to uczynić, ale żeby nic podobnego nie zrobił, zawrócił do Tunisu po miesiącu, ażeby się to nie ujawniło; dej widział dobrze, że mógłby być oskarżony o z powodu drobiazgu, że wygnał człowieka za podobną rzecz i że, jeśli rozeszłoby się to pośród chrześcijan, kazano by źle traktować Turków, którzy są tam uwięzieni.
Oto racje, które powiedziano, żeby ponownie wezwać Ks. Le Vacher do Tunisu. Zatem, powiem wam, że ten dobry człowiek, Ks. Le Vacher, będąc w Bizerte, napisał mi, że oczekuje naszego polecenia albo, aby powrócić do Francji, albo aby udać się do Algieru. Obojętne serce i przyjaciół wygód bardzo cieszyłby się, że ma tę sposobność, żeby powrócić do Francji, a tym czasem ten oto, który jest zupełnie gotowy, żeby udać się do Algierii, gdzie jest jeszcze więcej pracy, niż w Tunisie! Oto, Księża, jak postępują prawdziwi słudzy Boga, którzy są ożywiani przez Jego Ducha.
Doprawdy, jeśli z jednej strony Bóg pozwala, żeby opuszczano swe powołanie [red.: na marginesie rekopisu: Ks. Vageot wystąpił ze Zgromadzenia przed ośmioma czy dziesięcioma dniami], z drugiej strony jest powód pociechy, że widzi się tak dobrych członków Zgromadzenia.
Ks. Le Vacher, z Algieru, jego brat, któż to jest? Człowiek, który cały jest zapalony, a który naraża się na śmierć, jeśli wiedziano by, co robił, jakby miał sto żyć, byliby zgubieni. Na pewno skazaliby go na śmierć. Jak, na przykład to, co uczynił zakonnikowi, który stał się Turkiem, aby kazać mu wyrzec się tegoż prawa. Gdyby dowiedzieli się o tym, na pewno spaliliby go żywcem. I w ten sposób postępują w tamtym kraju. Wreszcie jest to człowiek, który pracuje nieustannie. Czy mam jeszcze powiedzieć, że podczas ostatniej Wielkanocy, widząc, że ma tylko osiem dni czasu, żeby wspomóc biednych ludzi i że nie nie dobrnie do celu w tak krótkim czasie, zaczął pracować nadzwyczajnie, zamknął się z nimi na galerze i spędził tych osiem dni na pracy dniem i nocą,jedynie z niewielkim wypoczynkiem, wystawiając w ten sposób swoje życie ze względu na pomoc bliźniemu!
Czyż nie jest to piękne, Księża? Co się wam wydaje? Czyż nie mamy powodu, żeby błogosławić Boga za to, że dał takich członków Zgromadzeniu, którzy są Jego sługami? Och! jakże proszę Boga z dobrego serca, żeby dał Zgromadzeniu ducha wyrzeczenia, żeby cieszyło się, że cierpi dla miłości naszego Pana! Prośmy o to Boga, Księża. I wy, moi drodzy bracia, proście Jego Boski Majestat, żeby dał Zgromadzeniu tegoż ducha.
[*] Konferencja 140. – Rękopis powtórzeń rozmyślania, f° 32. Tłumaczenie polskie: Konferencje i przestrogi św. Wincentego. Tłumaczenie z francuskiego, Kraków 1909, str. 144-146.