(Powtórzenie Rozmyślania z 14 lipca 1655 r.) Należy się spowiadać i przyjmować Komunię św. za każdym razem, kiedy reguła to poleca. – Upomnienie dane pewnemu nieregularnemu Misjonarzowi. – Przełożony powinien mocno utrzymywać w zachowywaniu reguły. – Skutki rozluźnienia w Zakonie św. Benedykta; obawa, żeby Zgromadzenie Misji nie poszło za tym smutnym przykładem.
Pewien brat pomocnik, powtarzając swe rozmyślanie, powiedział, miał nieraz trudność, żeby chodzić tak często do spowiedzi i Komunii św, zwłaszcza kiedy przypadały święta w ciągu tygodnia i że bał się, żeby to nie stało się zwyczajem i by nie przyniosło mniejszego przygotowania do tego, niż gdyby działo się to rzadziej, Ks. Wincenty przerwał jego wywód i powiedział mu:
Mój Bracie, bardzo dobrze czynisz, że się boisz, żeby nie przeszkodził wszystkim dyspozycjom odpowiednim do przyjmowania sakramentów; ale jednak, choćbyś nie czuł w sobie, to Ci się wydaje, usposobienia takiego, jakiego byś pragnął, nie należy dlatego zwalniać się od spowiadania i przyjmowania Komunii św. w dniach, które reguła poleca i co Zgromadzenie praktykowało dotychczas. Jest to pomyłką, mój Bracie, że myślisz, że jeśli, na przykład, chodziłbyś rzadziej do spowiedzi i do Komunii, byłbyś lepiej usposobionym. Powiem więcej, że, kiedy nawet, korzystając z nich, jak mówisz rzadziej, odczuwałbyś w sobie lepsze usposobienie, tak Ci się wydaje, i że czyniłbyś to z uczuciem i łzami, należałoby się obawiać, mój Bracie, że to jest przejawem natury i miłości własnej, pochodzącej z satysfakcji i zadowolenia, które czerpałaby skądinąd, powodując, że odpowiadałaby na nie. Oto dlaczego trzeba trzymać się mocno w zachowywaniu i praktykowaniu reguł Zgromadzenia.
Upomniałem jeszcze wczoraj jednego ze Zgromadzenia za to, że się zwalnia z rozmyślania, z kapituły i innych ćwiczeń wspólnotowych, a tymczasem widzimy, że się on nie poprawia; cóż wtedy należy zrobić, Księża? Czy myślicie, jaki jest kłopot biednego przełożonego, kiedy widzi swych podwładnych w tak wielkim rozluźnieniu i lenistwie, i le musi się namęczyć i pracować, żeby przywrócić wszystkie sprawy do ich pierwotnego stanu! I jeszcze, niech Bóg zechce, żeby to uczynił! I w tym przypadku można by nazwać to rodzajem cudu, bo jest prawdą, że wspólnotę, która raz się rozluźniła i uległa nieporządkowi, mogła kiedyś powrócić do pierwszego stanu doskonałości, której jest pozbawiona. Św. Paweł mówi o osobie, która pewnego razu nawróciła się i całkiem oddała się Bogu i która potem upadła z tego stanu, że jest niemożliwe, żeby się z niego podniosła, to znaczy, że jest to bardzo trudne [1. Hbr 6, 4-6 – Niemożliwe jest bowiem tych – którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha Świętego, zakosztowali również wspaniałości słowa Bożego i mocy przyszłego wieku, a ja jednak odpadli – odnowić ku nawróceniu. Krzyżują bowiem w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko]; i tak samo o wspólnocie. Oto dlaczego, Księża, trzymajmy się mocno w zachowywaniu reguł.
O! Jakiż rachunek ma do zdania Bogu przełożony, który nie miał dość odwagi, ażeby trzymać mocno to, żeby reguła była zachowywana, i w ten sposób jest przyczyną, że Zgromadzenie jest rozluźnione w praktykowaniu cnoty! Jakiż rachunek ma do zdania Bogu gnuśny przełożony! Ponieważ nie tylko zda sprawę Bogu za zło, które dokonało się (i którego był przyczyną przez swą gnuśność) w Zgromadzeniu, podczas, gdy był on przełożonym, co stanowi być może mniej więcej dwa lub trzy lata, ale jeszcze za to, które przyjdzie w czasie tego, który po nim nastąpi, i drugiego i trzeciego.
Jakiż rachunek również ma do zdania Bogu kapłan lu brat, który był przyczyną, przez swój zły przykład, części zła, które dokonało się w Zgromadzeniu, który byłby gnuśny w zajęciach lub je zaniedbywał, aby mieć mniej kłopotu i więcej wolności!
W początkach Zakonu św. Benedykta, ich zajęciem i ćwiczeniem było, żeby obsługiwać wiele parafii, nauczać i kształcić młode dzieci, w sposób, że szlachta dawała im swe dzieci, aby były uczone i wychowane; wiele osób pobożnych dawało wiele dóbr, domów, ziemi, spadków, kazało budować kościoły, które dawali tym Ojcom i kazali zakładać opactwa i przeoraty. Gnuśni uważali, że to jest za dużo; oto dlaczego mówili: „Dlaczego mamy tak się trudzić? Pozostawmy, pozostawmy wszystkie parafie, całe nauczanie, zadowólmy się tylko chórem, zatrzymajmy dwie trzecie z dziesięcin z parafii, a jedną trzecią dajmy wieczystemu wikariuszowi.” Zobaczcie, zatrzymajmy, jak mówili: „Zatrzymajmy dziesięcinę”, to znaczy zatrzymajmy tłuszcz. Zobaczcie, Księża, oto tak postąpili, jak utrzymywali; posłali wieczystych wikariuszy, opuścili nauczanie młodych dzieci, a co uczynił Bóg? Ach! chcecie to zobaczyć? Pozwolił, żeby większa część wszystkich opactw i przeoratów wpadła w ręce świeckich, opatów tytularnych i prostych przeorów, bez żadnych obowiązków, ponieważ część z tych przeorów zajmuje się bardzo niewielu sprawami, żeby postarać się o odprawienie kilku Mszy. Oto stan, w który popadniemy, jeśli Bóg nie położy na nas ręki.
Co! powie gnuśny Misjonarz, po co tyle misji? Iść do Indii, na Hybrydy! Idź, idź, to za wiele. Do więzień, do Dzieci znalezionych, do Nom-de-Jésus (dom Imienia Jezus)! To wszystko jest zbyt trudne do podjęcia; trzeba to opuścić; doprawdy, kiedy Ks. Wincenty umrze, będzie wiele do zmiany; trzeba będzie usunąć wszystkie te zajęcia, ponieważ inaczej nie ma sposobu, żeby to zaopatrzyć! Co! do Indii, na Hybrydy, do więzień, dzieci znalezionych, itd.! – W ten sposób, Księża, trzeba będzie powiedzieć: „Żegnajcie misje; żegnajcie, Indie; żegnajcie Hybrydy, więzienia, Nom-de-Jésus, dzieci znalezione, Berberio; żegnajcie wszystkie!” I kto jest przyczyną całego tego zła? gnuśny, gnuśni i pełni miłości własnej wygody i odpoczynku Misjonarze.
O, Księża, o moi Bracia, kiedy zobaczycie to, będziecie mogli powiedzieć: żegnajcie wszystkie te zajęcia! Św. Jan mówił: „Kiedy zobaczycie te osoby pośród was, uważajcie ich za antychrystów”. Moi Bracia, mówię Wam to samo: kiedy zobaczycie gnuśnego Misjonarza, który prowadziłby takie rozmowy, lub zmierzającego do tego, żeby pozostawić wszystkie dobra, które właśnie powiedziałem, powiedzcie twardo: „Oto antychryst.” Tak, moi Bracia, to jest antychryst. Powiedzcie: „Oto antychryst się na rodził!” Zatem cóż! i jeśli Zgromadzenie będąc jeszcze jedynie w kolebce (ponieważ Zgromadzenie dopiero się narodziło, jest ono jeszcze w kolebce), jeśli – mówię – jest w ten sposób i jednak było aż dotąd wspomagane łaską Bożą, podjęło tyle dóbr tak miłych Jego Boskiemu Majestatowi i na które spodobało się Mu dać błogosławieństwo, z o ile większą słusznością powinno to czynić, kiedy będzie bardziej posunięte w wieku, gdy będzie otrzyma więcej sił niż ma! Widzimy, że jeśli dziecko ma dość siły i odwagi, chociaż małe i słabe, aby przedsięwziąć, żeby doprowadzić do celu jakąś rzecz, tym więcej będzie ich mieć, gdy będzie bardziej zaawansowane, aż do dwudziestu pięciu czy trzydziestu lat. Tak samo powinno być ze Zgromadzeniem Misji. Zatem dalej, niech Bóg będzie błogosławiony! Bóg niech będzie błogosławiony i chwalony na zawsze! Oby spodobało się Jego Boskiemu Majestatowi wyświadczyć nam łaskę, żeby to nieszczęście, o którym właśnie powiedziałem, nie przyszło na Zgromadzenie [2. Redakcja, którą zachował nam Abelly z tej ostatniej części (dz. cyt., księga III, rozdział X, str. 105) różni się znacznie od tego, podajemy tutaj]!
[1] Konferencja 122. – Rękopis powtórzeń rozmyślań, f° 22 v°. P. Coste, t. XI, str. 191-195. Tłumaczenie polskie: Konferencje i przestrogi św. Wincentego. Tłumaczenie z francuskiego, Kraków 1909, str. 71-74.