(17 listopada 1656 r.) Konferencja zawierała trzy punkty: pierwszym było, żeby zobaczyć, czy zaznacza się, iż Zgromadzenie opuściło się w ćwiczeniu, które było od początku, od jego założenia, żeby katechizować biednych, dzieci i inne osoby, które się spotka odbywając podróż, lub w domu, lub na misjach; drugim, jakimi wielkimi były dobra, które pochodziły z tego ćwiczenia katechizowania; trzecim, środki, żeby powrócić do tego ćwiczenia w przypadku, gdyby ono upadło.
Ks. Wincenty mówiąc na ten temat po wielu najstarszych ze Zgromadzenia, tak braci pomocników, jak księży, powiedział: Będę mówił jak moi biedni bracia; nie wiem dobrze jak obecnie się postępuje, bo, jeśli idę do miasta i przybywam do jakiegoś domu, trzeba wejść do pokoju, lub wejść do salonu; i w ten sposób wy, Księża, którzy idziecie na misje i po wioskach, widzicie to lepiej, niż ja obecnie; ale wiem dobrze, jak to robiono na początku Zgromadzenia, że czyniono to zawsze, kiedy widziano, że była potrzeba, bądź kapłani, bądź klerycy, którzy byli wtedy, bądź nasi bracia pomocnicy, idąc lub wracając. Jeśli spotkali jakiegoś biednego, jakiegoś chłopca, jakiegoś dobrego człowieka, rozmawiali z nim, sprawdzali, czy zna tajemnice konieczne do zbawienia; a jeśli zauważono, że ich nie zna, pouczano go o nich. Nie wiem, czy dzisiaj jeszcze jest się pilnym w zachowywaniu tej świętej praktyki; mówię o tych, którzy chodzą na wsie, po drodze zatrzymują się w zajazdach. Jeśli tak jest, na szczęście, trzeba podziękować Bogu i prosić Go o wytrwałość dla całego Zgromadzenia; jeśli nie, i jeśli się opuściliśmy, trzeba prosić o łaskę, żeby do tego powrócić.
Co do tego, co jest drugim punktem, jakie są dobra, które pochodzą z przestrzegania tej świętej praktyki, są one bardzo wielkie, jak, przeciwnie, ci, którzy nie będą temu wierni, są w niebezpieczeństwie, że popełnią wielkie zła. Mówię o wielkich złach, bo, jak ten, który już mówił, bardo dobrze powiedział, można zabić osobę na dwa sposoby: lub uderzając ją i zadając jej śmiertelny cios, lub nie dając mu tego, co może podtrzymać życie, w ten sposób, zobaczcie, że jest wielkim błędem, widząc, że bliźni nie jest pouczony o misteriach koniecznych do zbawienia, nie pouczając go o niech, kiedy można to zrobić. I to, co ma nas jeszcze bardziej skłaniać do tego jest to, co mówią św. Augustyn, św. Tomasz i św. Atanazy, że ci, co nie znają dokładnie tajemnic Trójcy Świętej i Wcielenia w ogóle nie będą zbawieni. Oto ich zdanie. Wiem dobrze, że są inni doktorzy, którzy nie są tak surowi i którzy utrzymują coś przeciwnego, bo – mówią – jest bardzo twardym, żeby widzieć, że biedny człowiek, na przykład, którzy dobrze żył, byłby potępiony, że nie znalazł kogoś, kto by go pouczył o tych misteriach. Zatem, w wątpliwości, Księża i moi bracia, będzie to zawsze akt wielkiej miłości, jeśli pouczymy tych biednych ludzi, kimkolwiek by byli; i nie powinniśmy pozwolić umknąć żadnej okazji, jeśli można to zrobić.
Za łaską Bożą, wiem o niektórych ze Zgromadzenia, którzy prawie nigdy nie opuszczają tej praktyki, jeśli tylko nie jest to czymś utrudnione. Nie wiem, czy na furcie wywiązują się z tego; wydaje mi się, że nie idzie to tak dobrze, jak szło kiedyś; obawiam się, że nasi dwaj bracia,
którzy są na furcie opuścili się. Być może, że pochodzi to stąd, że obaj są nowi i że nie wiedzą, jaki jest zwyczaj postępowania w takim przypadku. Na dolnym podwórzu, nie wiem, czy to się zachowuje i czy brat, który tam jest, jest bardzo pilny, żeby uważać, czy nasza służba jest dostatecznie pouczona, czy troszczy się o nich, żeby rozmawiać nieraz osobiście dotykając tego, naśladując naszego Pana, kiedy szedł, żeby usiąść na tym kamieniu, który znajdował się obok studni, gdzie będąc, rozpoczął, aby pouczyć tę kobietę, prosząc ją o wodę. „Kobieto, daj mi wody” – powiedział do niej [1. J 4,7 Jezus rzekł do niej: Daj Mi pić!] . Tak pytać jednego, potem drugiego: „No! jak się mają twoje konie? Jak idzie to? Jak idzie tamto? Jak się masz?” I tak zaczynać przez kilka podobnych spraw, aby przejść następnie do naszego zamiaru. Bracia, którzy są w ogrodzie, w warsztacie szewskim, w krawczarni, tak samo; i tak inni; ażeby nie było tu nikogo, kto nie byłby dostatecznie pouczony o wszystkich sprawach, które są konieczne, aby się zbawił; raz pouczajcie ich o sposobie dobrego spowiadania się, o warunkach spowiedzi, raz o jakimś innym temacie, który byłby dla nich użyteczny i konieczny.
Ci, mówi Pismo Święte [2. Dn 12,3 Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze] , którzy nauczają innych rzeczy użytecznych i koniecznych dla ich zbawienia, będą błyszczeć jak gwiazdy w życiu wiecznym. I oto jeszcze jedno wielkie dobro, które przychodzi do tych, którzy nauczają innych drogi zbawienia, którzy bez tego, być może, w ogóle nie byliby zbawieni.
Bracia nie powinni w ogóle nauczać ani katechizować w kościele; nie, to nie jest odpowiednie; ale poza tym, powinni to czynić przy wszystkich spotkaniach.
Zatem, oto godzina bije, trzeba przerwać. Jestem bardzo winny tego, że tyle razy dawałem Zgromadzeniu powód do znudzenia, zatrzymując je zbyt długo po wybitej godzinie. Wyświadczono mi łaskę, że upomniano mnie za ten błąd, nędznika, jakim jestem; to dlatego proszę bardzo pokornie o przebaczenie Boga i całe Zgromadzenie powodu umartwienia i lekceważenie, które mu dałem w tym i za to, że opuściłem tyle okazji do nauczania tylu osób, nieraz biednych ludzi, którzy przybyli do naszego pokoju; a tymczasem, nędznik, którym jestem, nie uczyniłem tego.
Przypis, że na tej konferencji Ksiądz Wincenty powiedział ponownie pewnemu bratu pomocnikowi, że powiedział słowo „ichmościowie”, mówiąc o księżach Misjonarzach z Annecy, gdzie przybywał, i powiedział mu, żeby nie używał więcej tego określenia „ichmościowie”; również za dwa dni, na powtórzeniu rozmyślania, polecając modlitwom Zgromadzenia Ks. Lucas [3. Luc Arimondo] , który jest księdzem ze Zgromadzenia w domu w Genui, nazwał go „naszym bratem Lucas”.